Bynajmniej nie chodzi o panów policjantów. Suk to dla niewtajemniczonych arabski odpowiednik bazaru. A Fez to miasto handlu, jeden wielki suk. Wybór jest duży, ceny nie najgorsze. Jest to też miasto przemysłowe. Podzielone jest na dzielnice wg poszczególnych profesji. I tak w części, gdzie oporządza się skóry niesamowicie śmierdzi. Co delikatniejsze istoty mogą mieć odruchy wymiotne. Znaleźliśmy nocleg w miejscu, które nazwaliśmy naszym zamkiem, ze względu na wielkie przestrzenie. Niestety właścicielka (starsza kobieta) była lekko szurnięta (ale bardzo miła) i na drugą noc bym tam nie został. Pierwszy dzień poświęciliśmy na zwiedzanie Medyny oraz nowej części miasta. Drugi to już wyłącznie zakupy i przygotowanie do wylotu. Dobrze, że zaczęliśmy w Marakeszu a kończymy w Fezie a nie na odwrót. Głównie ze względu na ceny. Kupiliśmy sobie tagine'a. Jak ochłoniemy czas zrobić marokańskie jedzenie :) Chciałem też kupić dżelabę (ichniejszy strój, taka tunika z kapturem) ale niestety Marokańczycy niscy i nie mieli mojego rozmiaru. Nowe miasto wygląda już europejsko. Przez tą globalizację za 50 lat wszystko wszędzie będzie takie samo :P