Zaczęło się zwiedzanie miejsc, gdzie liczba turystów przewyższa liczbę miejscowych. Nie ma się co dziwić, Kapadocja to jeden z tych punktów "must see". Trzeba mieć na uwadze, że pomimo, że prawie każdy hotel ma na nazwie "cave" to nie ma co po tych tańszych spodziewać się prawdziwego noclegu w jaskini. Po drodze do Open Air Museum mijamy drogowskaz mówiący nam, że mamy skręcić w prawo. Możemy, ale nie musimy. Tak naprawdę kieruje nas do straganów z pamiątkami itp. Samo muzeum, co tu dużo mówić, zdecydowanie trzeba odwiedzić. Popularne są również loty balonem nad okolicą, jednak cena skutecznie nas odstrasza (ok. 100 euro za lot balonem z towarzystwem ok. 20 innych turystów). Wieczorem wdrapujemy się na okoliczną górkę, żeby popodziwiać panoramę. Nazajutrz decydujemy się na wykupioną jednodniową wycieczkę (60 TLR). W programie podziemne miasto, wąwóz Ihlara, kościoły w skale. Przewodniczka Turczynka bardzo miła i sensowna. Wracamy zadowoleni, ponieważ samemu za taką cenę w takim czasie nie zobaczylibyśmy tych miejsc. Historie o mieszkańcach podziemnego miasta są elektryzujące, wąwóz też robi wrażenie, a wdrapywanie się na końcu na sam szczyt kościoła wykutego w skale dostarcza pewnej dawki adrenaliny :) Trzeba było uważać ponieważ korytarze były wąskie, schody strome a światła brak. Czas na inne must see: Pamukkale