W związku z upałami dochodzącymi do 38 stopni mieliśmy pewne wątpliwości czy na pewno wiemy co robimy. Chodziły mi po głowie 2 opcje. Albo wyruszamy wcześnie rano, najlepiej jeszcze po ciemku, albo wychodzimy pod wieczór, nocujemy po drodze i wcześnie rano kontynuujemy wspinaczkę. W związku z tym, że zamarudziliśmy trochę i dotarliśmy na miejsce przed 19, pozostał drugi wariant. Podejście planujemy ze schroniska we wsi Glavas. Aby tam dojechać, należy w miejscowości Kijevo (na trasie Knin-Split) skręcić w lewo na przejście graniczne Unista. Owo schronisko, to w rzeczywistości kontener z kilkoma łóżkami polowymi w środku. Nikogo w środku nie zastaliśmy, prawdopodobnie należy zejść do wioski, jeżeli chcemy klucz. Nam to nawet było na rękę, bo nie chcieliśmy płacić i mieliśmy pretekst, żeby rozbić się za darmo. Znajdowaliśmy się na wysokości 550m. W nocy mocno wiał wiatr na wzór naszego halnego, ciepły silny, ze szczytów na dół. Dziwne uczucie, kiedy tak wieje a na niebie ani jednej chmury. Pobudkę pierwotnie mieliśmy mieć o 4 rano, jednak było jeszcze tak ciemno, że pospaliśmy ponad godzinę dłużej. Ostatecznie wyruszyliśmy dopiero po szóstej. Słońca jeszcze nie było widać, ale było już jasno. Znaki informowały, że na szczyt prowadzi 4-godzinny szlak. Spotkany dzień wcześniej lokalny twierdził, że to tylko 3 godziny. I to on był bliżej naszej prawdy, gdyż po 9:00 byliśmy na szczycie (ale forsując tempo na początku). Podejście dość łatwe, taka trochę wyższa Śnieżka. Tylko początek pozwolił się spocić. Po drodze orzeźwiał chłodny wiatr. Na szczycie był na tyle chłodny, że szybko schowaliśmy się w krzakach poniżej szczytu. Zostawiliśmy wpis w zeszycie na szczycie. Tego dnia byliśmy pierwsi (ciekawe czy ostatni). Dzień wcześniej na górę pokusiło się całe 6 osób. W połowie drogi minęliśmy znak informujący o drugim schronisku. Zatrzymaliśmy się tam w drodze powrotnej. Było puste, otwarte, ze studnią i łóżkami polowymi. Znajduje się na 1300m. Na całej trasie nie spotkaliśmy absolutnie nikogo. Droga powrotna z powodu słońca była bardziej męcząca. Pod koniec w głowie miałem już tylko zimny prysznic. Już na dole przy schronisku napełniłem wiadro wodą ze studni i spełniłem swoją zachciankę. Do Korony Europy mogę dopisać drugi szczyt :P