Będąc w Holandii podejrzewałem każdego, że jest pod wpływem. Ale to chyba po prostu wesoły naród :) Jak w Belgii po raz pierwszy piłem irlandzkiego Guinnessa, to w Holandii po raz pierwszy jadłem prawdziwą włoską pizzę. Miasteczko było naszym punktem z powodów unijno-historycznych (tutaj w 1991 podpisano tzw. Traktat z Maastricht). Wydawało się tętnić życiem. Po raz pierwszy widziałem publicznie okazujących swoją orientację gejów. Nie mogło zabraknąć tysięcy rowerów i wielu kilometrów ścieżek rowerowych.