Geoblog.pl    jasiustasiu    Podróże    Jawa (+ Karimunjawa, Madera, Bali), Indonezja 2010    Rajskie wyspy
Zwiń mapę
2010
19
wrz

Rajskie wyspy

 
Indonezja
Indonezja, Karimun Jawa Islands
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 975 km
 
Pobudka o 3:30. Rano okazuje się gdzie dokładnie spaliśmy. Otóż panowie strzegli terenu wydawnictwa. Dostajemy najświeższe wydanie gazety Semua Merdeka, żegnamy się z przemiłymi panami ochroniarzami i jedziemy na prom. Przy kasie spotykamy Polaków, parę będącą w podróży poślubnej. Zajmujemy miejsce na pokładzie, chronieni przed słońcem wyłącznie małym daszkiem. Pod pokładem ludzie się tak rozkładają, że poza WC ciężko gdziekolwiek przejść. Karimunjawa okazuje się być małą wioską z jednym jednym warungiem. Oczywiście oprócz tego są restauracje przyhotelowe. Nasz nocleg nie miał przyhotelowej restauracji. Za to miał herbatę i kawę w cenie, w cenie 35000 IDR za pokój za dobę. Próbujemy się umówić na poranny rejs z grupą Japończyków, ale wychodzą pewne zgrzyty (pomiędzy właścicielami łodzi) i postanawiamy łódki poszukać z samego rana.

20.09.2010:
Tuż po 8:00 udajemy się do portu. Szybko znajdujemy łódkę. Całodniowy rejs - 75000 IDR, z własnym sprzętem do snorkellingu 45000. Rejs zdecydowanie warty swojej ceny. Na początek podpływamy na sąsiednią wyspę, gdzie znajdują się 2 baseny. Pływają w nich ponadmetrowe rekiny, żółwie oraz inne ryby. Z maskami i rurkami wskakujemy do wody. Rekiny spokojnie przepływają tuż nad dnem całkowicie nas ignorując. Nasz couch z Jakarty mówił nam, że adrenalina jest jak się w pojedynkę wskoczy do takiego basenu. Przy grupie rekiny nie odważą się nic zrobić. W pojedynkę też ponoć nie, ale bardziej interesują się pływającą osobą i potrafią dookoła niej krążyć. Nad naszym bezpieczeństwem czuwa harpunista. Po chwili pływania, postanowiłem postawić nogi na dnie. I wtedy stało się. Ryba mnie dopadła i ugryzła. Na szczęście nie rekin :) Nie wiem co to za gatunek ale mały i agresywny. Jak takie małe pieski zwane pieszczotliwie przez kolegę "nabutnikami". Ugryzienie było na tyle duże, że pojawiło się trochę krwi, a znając zamiłowanie rekinów do tego trunku, stwierdziłem, że wystarczy mi już tego pływania. Dalej popłynęliśmy na rafę koralową. Wzięliśmy swoje maski, rurki i podziwialiśmy wielokolorowe ławice ryb jak i rozbudowane koralowce. Nasz harpunista popłynął gdzieś w siną dal. Gdzieś po godzinie pływania udaliśmy się na bezludną wyspę. Po drodze zabraliśmy harpunistę. Oprócz oręża miał ze sobą również swoje ofiary, pokaźnych rozmiarów ryby. Na rajskiej wyspie z rajską plażą panowie z tego trofeum zrobili nam królewski obiad. Grillowane ryby były przepyszne. Spędziliśmy trochę czasu na wyspie, później jeszcze trochę na rafie, wizyta na plaży i powrót do domu. Wieczorem doskwierał brak jakiegokolwiek baru, a 25000 IDR za Bintanga ze sklepu jakoś nie zachęcało. Napiliśmy się trochę wódki, którą wciąż mieliśmy z Polski. Na wypadek zatruć oczywiście ;) Poczęstowaliśmy nią syna właściciela naszego "hotelu". Rozcieńczyliśmy z napojem z proporcjach 1:10 a i tak było dla niego za mocne, a po jednym takim kieliszku już było widać, że jest pijany.

21.09.2010:
Plan był taki, aby objechać wyspę rowerami. Poszliśmy do pierwszej wypożyczalni, mówią 30 tys. za rower. Szukamy jeszcze chwilę i znajdujemy za 25 tys. Rowery były rzadko używane i zapuszczone (niedopompowane, niepodokręcane), ale niech będzie, wypożyczamy. Od razu zaczęły się problemy. A to jeden pedał odpadnie, a to drugi. Ludzie chcą pomóc, ale są tacy nieporadni, że boję się, że jeszcze bardziej popsują sprzęt. To nie jest kraj dla rowerzystów. Z wielkimi bólami docieramy na plażę na zachodnim wybrzeżu. Na tym kończą się nasze wojaże. Plaża jest świetna. Trudno dostępna z lądu, lecz po chwili dociera do niej łódka z wycieczką. Dogadujemy się z nimi i do portu wracamy na pokładzie. Oddając rowery, mówimy właścicielowi co o nich sądzimy i ile udało nam się pokonać z zaplanowanej trasy. Płacimy tylko część kwoty i z niesmakiem się żegnamy.

22.09.2010:
Pierwotnie planowaliśmy wypłynąć w drugi rejs. Nie byliśmy do końca do niego przekonani, w końcu co nowego może się zdarzyć. Rano pogoda była jednak fatalna i zdecydowaliśmy się na spacer w górę wyspy, gdy tylko przestanie padać. Na wyspie były straszne pustki. Zaszliśmy do portu - pusto, szliśmy dość długo wzdłuż wybrzeża, prawie nikt nas nie mijał. Trafiliśmy na dziką plażę, tam nas znaleźli :) Sama wyspa prezentowała się bardzo ładnie. W drodze powrotnej zachęceni przez znajomego, poszliśmy na jedyną płatną plażę, Nirwanę (12500 za wejście). Na niej też było pusto. Nie było nawet nikogo, kto by miał egzekwować opłatę za wejście. Plaża była ładna, i owszem, ale jakbym za nią zapłacił to bym się jednak rozczarował. Jest bardziej do oglądania niż do pływania, a to przez przybrzeżne korale. Trudno się przez nie przedrzeć, aby być na głębokości umożliwiającej swobodne pływanie. Wieczorem spotkaliśmy znajomych z pierwszego dnia. Mówili, że byli na rejsie, były klify, nurkowali przy nich, widzieli barakudę, a później zjedli ją na obiad. Trochę jednak żałuję, że nie wypłynęliśmy.

Z wyspowych ciekawostek:
-Z całego archipelagu na stałe zamieszkana jest wyłącznie jedna wyspa
-Wszystkie koty na Karimunie mają powykrzywiane ogony
-Tu mieliśmy nasz najtańszy nocleg w życiu, wyszło 4 zł na osobę
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
jasiustasiu
Damian Stasiak
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 116 wpisów116 15 komentarzy15 559 zdjęć559 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
15.08.2012 - 28.08.2012
 
 
27.04.2012 - 07.05.2012
 
 
12.09.2011 - 03.10.2011