Wypożyczyliśmy auto na 5 dni. Cena była rewelacyjna, Suzuki Jimmy za 500 tys (czyli 100000/dzień) z ubezpieczeniem do kwoty 500 USD. Oczywiście bez kierowcy. Nasłuchałem się jak tu niebezpiecznie na drogach i że wypożyczenie auta bez kierowcy to samobójstwo, ale naprawdę nie wydaje się być tak źle. Należy tylko pamiętać o posiadaniu międzynarodowego prawa jazdy, bo kontrole są częste. Pierwszy przystanek robimy w Sanur. Prawie wszyscy Australijczycy znikają (a przynajmniej te podejrzane typy), zostają lokalni i garstka turystów. Już jest dużo lepiej! Po chwili relaksu i spacerze wzdłuż plaży (obok siebie znajdują się plaże jedna z białym, druga z czarnym piaskiem) jedziemy dalej. Następny przystanek w Celuk. Nie warto. Tradycyjny wyrób srebrnych ozdób to pic na wodę fotomontaż, aby tylko skusić turystów do kupna świecidełek. Najpierw oglądam jak 3 panie robią najprostsze możliwe wzory, potem prowadzą nas do wielkiej galerii, gdzie sprzedawca pyta się nas czy rozumiemy ceny w rupiach i informuje, że można się targować. Gdy wyjeżdżam, śladów po paniach wytwarzających ozdoby, już nie ma. Odradzam również Bali Bird Park, cena 23 USD to zdecydowana przesada jak na tamte warunki. Po drodze oglądamy jeszcze wyroby z drewna ale w sumie też specjalnego wrażenia nie robią. Dopiero w Ubud jest lepiej, dużo lepiej :)