Z samego rana jedziemy na Lovinę. Lądujemy w miejscowości Kalibukbuk. Tutaj najczęściej słyszaną sentencją jest: "Dolphin watching?". Pierwsza oferta za 80k. Chwilę później dowiadujemy się o istnieniu zrzeszenia oferantów, czyli grupy trzymającej ceny. Ponoć 60k za rejs. Wycieczka to max 2h na łodzi, wypłynięcie z samego rana na oglądanie delfinów, trochę na miejscu i powrót. Godzimy się na 50k, przy czym łódkowy mówi nam, że jakby się nas pytali, to się umówiliśmy na 60. Umówiliśmy się na następny poranek, więc mamy cały dzień wolny. Jedziemy zobaczyć wodospad w Gitgit, najpotężniejszy z dotychczasowych, ale jednak robi najmniejsze wrażenie. Śmiejemy się, że turyści jadą na Gitgit, na Bromo a o Madakaripurze nic nie wiedzą. Wracamy na Lovinę, próbujemy odnaleźć atrakcje typu traditional village i waterfall, gdyż takowe znaki widzieliśmy, ale po nich ani widu ani słychu. Za źródeł w Banjar rezygnujemy, bo jeżeli mają wyglądać jak te koło Batur to wolimy zostać na miejscu. Poza tym przy 30 stopniach w cieniu nie mamy specjalnej ochoty na gorące źródła. Wracamy i byczmy się na plaży. W międzyczasie dane jest nam jeść w "zajebistej restauracji" jak głosi rekomendacja na tablicy. Jedzenie faktycznie dobre, ale aż tak pochlebnej opinii bym nie dał.