Dziś czas na zielony kanion. Niestety wczoraj ładnie przylało i woda może być brązowa zamiast zielonej. W drodze do kanionu wydaje się być ok, więc wciąż mamy nadzieję. Niestety im bliżej do kanionu, tym zamulenie wzrasta. Nurt jest szybszy niż normalnie. Wykupujemy rejs łódką do kanionu. Koszt to 75000 IDR za łódkę (max 5 osób). Na miejscu woda jest brązowa, a nurt tak szybki, że o pływaniu możemy zapomnieć. Niestety nie wygląda to tak dobrze jak na zdjęciach. No trudno, nie mamy tym razem szczęścia. Pocieszamy się, że wczorajszy wodospad dostarczył nam takich emocji, że i tak się czujemy spełnieni. Wracamy w stronę oceanu. Dość wcześnie docieramy na plażę w Batu Karas. Jest ona znana jako dobre miejsce dla początkujących surferów. Wypożyczam więc deskę i próbuję postawić pierwsze kroki. Po jako takim opanowaniu leżenia (tak, leżenia, na stanie przyjdzie czas) na desce w wodzie pojawia się tyle dzieci, że surfowanie robi się niemożliwe. Koniec Ramadanu to czas, kiedy miejsca jak to przeżywają prawdziwe oblężenia. Przynajmniej poczułem co to znaczy złapać falę.
Przewidując korki chcemy nocą jechać do Jogjy. Ale żeby tam dojechać, najpierw trzeba dostać się do Banjar lub Cilacap. 70-kilometrowy odcinek do Banjar zajął nam 4,5 godziny. Na szczęście był jeszcze tego dnia transport do Jogjy. Autobus nocny pierwsza klasa! Coś za coś, kosztował 95000 IDR. Ale to normalne, że w tym okresie transport jest droższy. Wpakowaliśmy się w śpiwory, rozłożyliśmy siedzenia i obudziliśmy na miejscu :)