Umówiliśmy się z przewodnikiem na 6:00 rano na trekking po dżungli. Wcześnie jedziemy jeszcze na plażę zobaczyć wschód słońca. Dzięki ukształtowaniu terenu można oglądać tu zarówno wschody jak i zachody nad brzegiem oceanu. Przewodnik życzy sobie wg nas sporo (75000 IDR), ale jak się później okazuje, zdecydowanie warto wydać. Przemierzamy półwysep idąc raz w górę, raz w dół. Co chwilę przekraczamy małe strumyki. W górze latają tukany, a na ziemi... leży pyton. Śpi i jest mocno poskręcany, ale obstawiamy, że może mieć ze 3 metry długości. Największe dochodzą do 8 metrów ale to trzeba mieć naprawdę niesamowite szczęście (szczęście?). W dzień jesteśmy bezpieczni, węże żerują w nocy. Przewodnik mówi nam, że możemy się zdecydować na kolejną wycieczkę, z opcją zostania na noc. My jednak z takich emocji rezygnujemy :) Po ok. 2-3 godzinach wędrówki docieramy na kraniec półwyspu, a tam... przepiękny wodospad. Wpada on do wgłębienia, a następnie kilka metrów dalej do oceanu. Wgłębienie jest na tyle duże, że można w nim popływać, co skrzętnie wykorzystujemy i relaksujemy się po trudach dotarcia. Woda jest chłodna, ale bicze wodne rewelacyjne. Wracamy inną trasą jeszcze po drodze wchodząc się na szczyt wodospadu. Po powrocie tradycyjnie odpoczynek na plaży :)