Kuterevo absolutnie nie wpisuje się w uwagę z pierwszego postu. Pojechaliśmy tam dość przypadkowo, natrafiając na krótkę wzmiankę w jednym przewodniku. Wioska mieści się w Welebitach pomiędzy dwoma parkami narodowymi. Znajduje się w niej sierociniec dla niedźwiadków. Różne grupy wolontariuszy już od 10 lat zajmują się opieką zwierząt oraz rozwojem ośrodka. Można tam dojechać wyłącznie od strony Otoćaca (drogowskazy powiedzą) jadąc wąską krętą drogą około 15 km. Wstęp jest bezpłatny, lecz jeżeli ktoś chce zostawić darowiznę lub zrobić zakupy, z których zysk pójdzie na utrzymanie ośrodka, to nikt się tam nie obrazi :) Tak się złożyło, że w okresie kiedy tam byliśmy, była tam także wolontariuszka z Polski (przesympatyczna Kasia). Oprowadziła nas po ośrodku. Oglądaliśmy zarówno małe niedźwiedzie jak i te dorosłe. Zwierzęta nie mają niestety szans na powrót do naturalnego środowiska. Zaczęliśmy się zastanawiać czy może by tutaj zostać na noc. Kiedy już podjęliśmy decyzję, że jedziemy dalej (chociaż ja byłem na tak) znowu odnalazła nas Kasia i od słowa do słowa wyszło, że zostajemy :) Zrobiliśmy pierwsze zakupy - świetną nalewkę, którą nazywam Kuterewianką. Po południu poszliśmy razem z inną wolontariuszką na szczyt pobliskiej góry, gdzie inna grupa przygotowywała teren pod zbliżające się święto. Myśleliśmy, że może coś pomożemy, ale było ich tylu, że już wtedy nie dla wszystkich starczało narzędzi. Chwile pospacerowaliśmy po okolicach szczytu i wróciliśmy na dół. Tam już popołudniowe prace dobiegały końca. Wzięliśmy prysznic w łazience zbitej z desek z kilkoma świetnymi rozwiązaniami. Zamiast muszli klozetowej była dziura oraz zbiornik z trocinami na zasypanie tego co trzeba. Zamiast zlewów były miski oraz koryto tuż pod nimi. Wystarczyło podnieść miskę, aby wylać jej zawartość pod spód. Pod wieczór razem z wolontariuszami wybraliśmy się na piwo. Jak to na wsi, piwo pod sklepem. Tam siedziała już grupa "stałych bywalców". Po chwili zaczęły się gry i zabawy. Co rusz ktoś proponował nową zabawę i grupa wolontariuszy plus my to poruszała się w dziwny sposób, to śmiała się do rozpuku, to wyginała ciało na dziwne sposoby. Stali bywalcy muszą być już przyzwyczajeni do takich niecodziennych widoków. Wieczór zakończył się wspólnym ogniskiem.