Krka trochę zbyt droga

Zwiedzanie parku narodowego Krka zaczęliśmy od końca, czyli do źródła do ujścia. Stwierdziliśmy, że dość klasycznie chcemy zobaczyć Roski Slep, Visovacko Jezero oraz na końcu Skradinski Buk. Pierwsza i trzecie atrakcja są biletowane. Bilety drogie bo w sezonie 95 kun. I wydaje mi się to ceną przesadzoną w stosunku do tego co oferują Plitwickie. Pierwsze wodospady są oczywiście ładne, ale nie robią piorunującego wrażenia. Robimy sobie spacer wzdłuż trasy. Objadamy się rosnącymi figami. Teren parku narodowego, więc nie mam pewności czy jakiegoś regulaminu nie złamaliśmy :P Na koniec kąpiel w wyznaczonej strefie. Marta upiera się, że przy brzegu zobaczyła węża i z tego powodu przebywała w wodzie nie więcej niż 2 minuty :) Dalej podjeżdżamy nad jezioro, a właściwie naturalny zalew na rzece. Po drodze zatrzymujemy się w efektownym punkcie widokowym, później zjeżdżamy niżej i oglądamy jezioro razem z wyspą na której znajduje się stary klasztor. Ludzie się kąpią, nie ma wyznaczonych stref ani biletów. Bardzo nam się tutaj podoba. Trochę tam zamarudziliśmy i na Skradinski Buk zajeżdżamy już przed 19:00. Czasu zostało niewiele, bo wchodzić można wyłącznie do 19:30. W miejscu gdzie normalnie ponoć są tłumy, było pusto. Byłem jedyną osobą kąpiącą się. Nie starczyło już czasu aby spokojnie pochodzić wokół wodospadów. Krka jednak w moim mniemaniu przegrywa z wcześniejszymi atrakcjami. Jest bardzo ładna, ale cena jest zbyt wygórowana. Jedziemy do Szybenika.

Zdjęcia (9)

Komentarze (0)