Od rana jechaliśmy z Japończykami, Włochem i Portugalką. Japończycy jak Japończycy, bardzo mili ale bardzo japońscy (czyt. spokojni i zachowawczy). Druga parka dużo bardziej otwarta. Jechali do Sarajewa, namówiliśmy ich na przystanek w Wyszegradzie. Czytaliśmy most na Drinie, więc chcieliśmy go zobaczyć. Co mnie uderzyło (czego nie wiedziałem) to wszechobecne serbskie elementy, flagi itp. Wg map byliśmy w Bośni ale tak naprawdę to dalej Serbia, to dalej Serbowie. Gdy pytałem się jednej kobiety o co tu chodzi i gdzie my właściwie jesteśmy, zmieszała się i nie chciała udzielić odpowiedzi. Prawda jest taka, że znajdowaliśmy się w autonomicznej republice Serbii na terytorium Bośni. Na moście zaczepiał nas jakiś menel i próbował wymusić euro za przejście. Był bardzo niemiły, nieciekawie zaprezentował nam Wyszegrad. No nic, wstąpiliśmy na kawę i pojechaliśmy dalej (most to jedyny ciekawy element tego miasta, zapraszam do zapoznania się z jego historią). Andrić za książkę dostał Nobla (Mosta na Drinie - Na Drini cuprija).